Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/93

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



Bogaty pewien i stary człowiek miał młodą żonę i rozmiękczenie mózgu; niewiadomo, czy dlatego miał rozmiękczenie mózgu, że miał młodą żonę, czy dlatego miał młodą żonę, że miał rozmiękczenie mózgu.

Prosta rzecz, że stary mąż był to człowiek wszelkiej litości godzien; chodził na wszystkie koncerty i na trochę więcej niż na wszystkie odczyty; musiał znosić do domu najnowsze książki i przyprowadzać młodych ludzi, by młoda żona mogła się rozerwać.

Stary mąż nieskończenie kochał młodą żonę; wstydził się siwych włosów i czernił je dla miłości. Z wysiłkiem starał się nadać swoim nogom wszelkie pozory giętkości, kiedy one usiłowały stąpać w rytmie nieco tabetycznym i dostojnym.

Nosił ciasne buciki, chociaż był nieraz w rozpaczy; ubierał się wedle najświeższej mody, używał świetnych perfum i chodził na premjery, chociaż nieraz zasypiał. Wtedy młoda żona, szczypała go silnie w udo, szczypiąc równocześnie drugą ręką, tylko znacznie lżej, siedzącego obok młodego człowieka. Stary mąż zrywał się wtedy jak oparzony i przytomniał, a młody człowiek przymykał oczy.

Stary mąż miał jednak w żyłach krew szlachecką i był bardzo zazdrosny.

— Moja droga, — rzekł raz do żony, — nie pozwolę nato, aby cię ten młody człowiek klepał po łopatce.

— Ach! zazdrosny jesteś?

— Nie jestem zazdrosny, ale nato nie mogę pozwolić.