Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/52

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
38
KORNEL MAKUSZYŃSKI

snów i całą nadzieję życia, zieloną świeżość młodości i bezmiar pragnień, takich przeczystych, jak czystym nie jest kryształ.

Wycisnął mózg jej, wchłonął to w powłokę swoją, co była jak skurczony owoc, spalony na ogniach żądz i pragnień podłych. Potem ożył i uśmiechnął się...

I usiadł raz bohater mój, gad wstrętny, rzucił duszę jak sępa na padlinę wspomnień swoich i myśli swoich i począł — tworzyć:

„Kochała mnie raz niewiasta jedna...

„Wpiłem się ustami w rozpalone jej usta...

„Drgały jej powieki jakby od nadmiernego światła, ściągały się brwi skurczem nagłym w jeden łuk, zwarły się jej przemocą szczęki w ruchu tygrysim...

„Nazwałem ją — Lia.

„I stanąłem przed oczyma jej, jak staje Bóg w chwale swojej...

„Kochała mnie bardzo... i t. d. i t. d.”

........................

A naród krzyczał: Twórca! Twórca!