Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/31

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
21
RAJSKA OPOWIEŚĆ

napełniać powietrzem, jak gumowa poduszka podróżna albo jak pneumatyk samochodu.

— Rusza się! — krzyknął zdumiony Anioł.

Dobry Bóg, mocno już z wysiłku czerwony, odpoczął i ręką przytrzymywał jej usta, aby z niej snadź duch boży nie uleciał. Potem znowu począł napełniać ją powietrzem; figura jej się zaczęła kształtować przepięknie i ciekawie.

— No, — odsapnął Pan Bóg, — gotowa. Urwij trochę trawy, mój kochany.

Anioł przyniósł w mig pęk trawy, którą Bóg zatkał kobiecie usta i dziurki w nosie.

— Zanim ożyje, trzeba uważać, by dech z niej nie wyszedł.

Odstąpili kilka kroków wstecz i spojrzeli na dzieło wiekopomne.

Anioł był niezadowolony.

— Dobry Panie!

— Czego chcesz?

— Zda mi się, że za wiele w nią tchnąłeś ducha. Piersi jej są niekształtne i do naszych niepodobne, ani do piersi Adama.

Dobry Bóg mrugnął wesoło oczyma.

— Już ja wiem, co ja robię. To umyślnie.

Nagle Anioł aż krzyknął.

— Panie!

— Czego znów?

— Albo raczej za mało ducha tchnąłeś w nieporównany twór twój.

— Nie gadaj głupstw, moje dziecko.

— Zgoła jest niepodobna do Adama, ani do mnie, którzy jesteśmy jako mężowie silni.

Pan Bóg pogładził złote włosy naiwnego Aniołka:

— Oj, ty głuptasku, — zaśmiał się. — Wiem o tem.

Anioła zaniepokoiły te zasadnicze różnice, których wytłumaczyć nie umiał, a Bóg przystąpił w onej chwili do kobiety, spoważniał nagle i zawołał wielkim głosem:

— Kobieto wstań!