Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/169

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
141
HISTORJA O MALARZU


— Do widzenia!

— Jak powiadasz? — zapytał zkolei przyjaciel. — Do widzenia? Obejdzie się... Ale! ale! Byłbyś umarł i nie dowiedział się wesołej rzeczy. Proszę ciebię, — stado jedno, mecenasy i kobiety opasłe, zrobiły komitet i robią raut. A wiesz jaki raut? — ze śpiewami i tańcami.

— Będziesz na nim nago?

— Jako żywo nie! Raut jest na twój dochód.

Malarz spojrzał na niego jak na warjata.

— Oszalałeś?

— Nie miałem nigdy do tego skłonności... To jest, uważasz, niby tajemnica, ale wszyscy wiedzą, o co idzie. Chcą cię do Włoch wysłać, magocie jeden. Co ci jest do djabła?

— Do Włoch? — krzyczał malarz.

— Nie krzycz! bakcyle przelękniesz... Zresztą powinieneś się cieszyć, byku egipski. Sama ona śpiewa, ta donna z długą szyją, którą malowałeś sto razy, z suknią i bez sukni.

— Milcz!

— Co mam milczeć? Myślałem że ci przyjemnie będzie dowiedzieć się, że ona śpiewa na twoje suchotnicze konto i podobno stara się o cały ten rautowy interes. Nie jęcz! Musiała się chyba kochać w tobie, naco trzeba mieć uderzenia krwi na mózg.

Malarz kąsał poduszkę, której treść skompromitował, albowiem siano się z niej ukazało.

— Ty tak długo potrafisz? — pytał się zaciekawiony przyjaciel.

— Bydło! bydło! — krzyczał malarz.

— Ja wiem, że bydło. Ale ona może w najlepszej chęci...

— Ona największe bydlę!

— Tak sądzisz? Ha! jeżeli tak sądzisz, to pewnie i prawda. Głupiom tylko zrobił, żem ci o tem wszystkiem powiedział.

Malarz coś postanowił.

— Dobrześ zrobił... ale słuchaj-no, kiedy jest ten raut?

— Dzisiaj wyć ma ona tłuszcza.

— Dzisiaj? Otóż nie będzie wyła. Dla mnie raut? Niedoczekanie ich! I ona śpiewać będzie, gołębica? Nie, tego nie dożyje. Nową suknię ma, — otóż właśnie, że jej nie pokaże!...