Page:Hrabia Emil.djvu/171

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

w izbach czeladnych, spali na ziemi w różnych zabudowaniach folwarku, w pustym spichrzu i stodołach, a myłi się w pralni, w suterenach — mimo lamentu usiłującej odwrócić ten dopust gospodyni. Byli zresztą wszędzie, na folwarku, w oficynach, na dziedzińcu, w parku po krzakach i w sadzie. — Zdarzało się nawet, że zajmowano część pokojów mieszkalnych, zamieniając je w plugawe izby domu zajezdnego.

Emil miał sposobność podziwiać matkę w tych warunkach. Od świtania czynna i nieprzejednana, z heroizmem znosiła wszystkie niebezpieczeństwa i prywacje. Była dobrotliwa, dobroczynna i mężna, jak przystało na nią i na moment dziejowy. Wspomnienia pogodne i niefrasobliwe długiej młodości zagłuszyła teraźniejszość, pełna troski i powagi.

Matka zmieniła się. Jej wyniosła postawa, brwi ściągnięte i skromna nad niemi koafiura, zdawały się niedostępne jakiejkolwiek słabości. W wielu sprawach zasadniczych osobiście porozumiewała się z przedstawicielami władzy militarnej. Zniewolona koniecznością, nie okazywała żalu, rozstając się z niejedną chlubą wzorowej swej stajni i obór. Drżała tylko o życie ulubionych i wielorakich kur, dla których we wszystkiem dopatrywała się niebezpieczeństw. Dotąd przecież istniały jakoś pomyślnie w swych kurnikach, urządzonych, jak buduary.

Stryjenka Róża, uwięziona w Kluwieńcach wraz z Dickiem, nie brała żadnego udziału w sprawach bieżących. Była tęga, czerwona i smutna. Wojna budziła w niej najposępniejsze refleksje swą dzikością i głupotą. Miała zresztą gotowe o niej zdanie w poezjach pani Ackermann, której kobieca dusza otrząsała się przed

169