Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/20

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

zdrości przeżarła łuski na oczach poety, że wreszcie ujrzał przeznaczenie swoje i cudne baśnie w swej duszy i piękno w szarych szczegółach życia.

Choć później w sercu Ewersa niejedna Lili królowała, a najsłodsza mu nawet — na imię jej Ilma — była dobrą żoną, tęskni on przecie w licznych wierszach za tą swoją pierwszą, niewierną Lili. A tak jest, bo ta mała sąsiadeczka, nietylko z krwi i ciała była, ale i z jego młodzieńczych marzeń, z jego własnych uczuć i z rozmyślań o ideale kobiecym. Ta jego pierwsza Lili, to w pełnej fantazji wyobraźni młodzieńca i jasna pani i mamusia i dziecko i kochanka w jednej do kwiatu podobnej osobie.

Wiersze o Lili pełne wdzięku są i pełne smutku, na który ratunku niema, bo — ideały są niedoścignione. Oto naprzykład jeden z nich, wyjęty z wydanego w roku 187 zbiorku: „Moganni Nameh“:

Lili gwiżdże skoczną śpiewkę...
Niby małpka na linewce
ja, kochanek, towarzyszę
rytmicznemi ruchy śpiewce.