Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/182

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

aniżeli trochę wprawy i siły woli. Drobne uszkodzenie wierzchnej skóry wprawdzie zawsze trochę boli, ale ból ten łatwo można znieść. Wybiera się naturalnie takie miejsca ciała, w których wykluczonem jest uszkodzenie jakiegoś organu szlachetniejszego, najlepiej mięśnie, opycha się igłami, gwoździami, szydłami szewskiemi i do tego się uśmiecha — działa to zawsze frapująco. Jedynem niebezpieczeństwem jest zatrucie krwi; najlepiej więc zdezinfekcjonować wprzód dziecinne te narzędzia torturowe. Lecz skoro jednego z tych nieczułych zupełnie kuglarzy znienacka ukłuje się igłą, można założyć się o to, że uczuję ukłucie i przestraszy się. To mi nasunęło myśl zrobienia małej próby z matką. Jest nadzwyczajnie wrażliwą na najmniejszy nawet ból. Skoro przy szyciu ukłuje się w palec, napewno wyda głośny okrzyk. Otóż ma ona na szyji małe, blade znamię. Gdym ją całował na dobranoc i obie ręce kładłem około jej szyji, ukłułem ją w to znamię małą szpilką. Nie czuła nic. Udawałem tedy szczególnie czułego, nie wypuszczałem jej, całowałem ją raz po raz — i przy tej sposobności wbiłem jej szpilkę aż po główkę w ową plamkę. Nie zauważyła tego z goła. Wiesz, że oprawca przed każdą torturą rozbierał czarownice i szukał szpilkami tak zwanych znamion guślarskich