Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/161

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Zresztą popularność jej u rodu zwierzęcego nie ogranicza się bynajmniej na ogród zoologiczny. Każdy pies i każdy kot w tej chwili zawiera z nią przyjaźń, taksamo, jak to czyni każdy koń, stojący przed wozem na ulicy. W dzikiem winie i bluszczu, który obrasta dom nasz po stronie ogrodu, są tuziny ptasich gniazd, taksamo, jak w krzakach i na drzewach ogrodu. Szpaki i kosy są zawsze gośćmi naszymi, skoro siedzimy przy śniadaniu na balkonie. Mała, czerwona wiewiórka, klasztornym, mieszkająca gdzieś w ogrodzie, przychodzi codziennie z samego rana do sypialni matki i zabiera sobie orzechy, które matka kładzie na swój stolik. — Latem do każdego domu wlatuje przez otwarte okno motyl jakiś; korzysta potem z najbliższej sposobności, by wydostać się znowu na wolność. Lecz myśmy tego lata zawsze mieli motyle w domu. Niektóre z nich zostawały po dwa, inne po trzy lub cztery dni; jeden, piękny pawik, bawił przeszło tydzień w buduarze matki. Od pewnego czasu zaś mamy nawet świerszcza w pokoju. Nie przyszedł sam z siebie jak motyle. Na jednym z wieczornych naszych spacerów przechodziliśmy obok piekarni, gdzie ćwierkał piosenkę swą. Matka weszła bezzwłocznie do sklepu, żądając od piekarza świerszcza. Ten uśmiechnął się i odpowiedział, że z pewnością