Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/150

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

czego, odmładzającego płynu — wówczas się uśmiecha.

Naturalnie że ona panuje; nie znosi innej woli w domu. Co do mnie, ciągle jeszcze mnie „wychowuje“ i dyktuje mi codziennie kary. Pięć marek za to, że się spóźniłem na śniadanie, dwadzieścia marek za ironiczny uśmiech, trzydzieści za to, że nie chwaliłem kawy tak jak zwykle, dziesięć za zachmurzoną minę i t. d. Oblicza wszystko bardzo tanio, jak widzisz, lecz płacę jednak conajmniej pięćdziesiąt marek kary dziennie. Matka zaś bardzo zadowolona, że odkryła to nowe źródło dochodów. Niema najmniejszego zmysłu dla wartości pieniędzy; pomaga każdemu, który znajduje się w potrzebie i zadłuża się naturalnie jak student. I podobnie bez frasunku zbiera rachunki i wręcza je dla wyrównania mnie lub Tobie, kochany bracie, kto z nas właśnie u niej bawi.

Zapewne, że wszystko to jest zachwycające; podobnie jak każdy inny, tak i ja oczarowany jestem wdziękiem starej damy, którą wolno nam nazywać matką. Wszystko w niej jest harmonijne; a niektóre małe wady służą tylko do tego, by całość uczynić bardziej jeszcze pociągającą. A jednak kobieta ta jest —