Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/133

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

od przeszło dwudziestu lat w wszystkich częściach miasta zakłada mnóstwo drobnych mleczarń; dzień w dzień zaopatruje się tam tysiące ubogich dzieci w mleko. Niema wątpliwości, że piękna ta instytucja wielu dzieciom uratowała zdrowie, może życie. Człowiek ten uchodzi za wielkiego dobroczyńcę ludzkości — lecz w moich oczach nie zrobił nic innego, jak to, że wydawał pieniądze w sposób sprawiający mu przyjemność. Gdyby z tych setek tysięcy dzieci, które przez te lata mleko jego piły, byłby wyszedł jeden jedyny Rembrandt, wówczas dopiero i jabym mu mogła być wdzięczną — niestety nic o tem nie słyszałam. Dante i Beethoven, Napoleon i Goethe mogą mieć wszystkie prawa Bóstwa — lecz człowiek przeciętny ma tylko to jedyne prawo: by zginąć. I uważam, że to bardzo obojętne, czy to się dzieje w tempie mniej lub bardziej przyśpieszonem.

Wpoiłam, jak panowie mówicie, wiele trucizn w liczne dusze lub, jak ja to pojmuję, wielu roślinom jadowitym, które nędznie wegetowały w suchej ziemi dałam tak dobry nawóz, że zakwitły bujnie. Tak z barona Ayxa stał się gracz, z Izabelli dell’ Greco prostytutka. Hrabia Thun stał się palaczem opjum, bankier Ulbing paskarzem, adwokat Loewenstein pijakiem. Zapominacie tylko o tem: nikt z was nie stał się niczemkolwiek, czem nie był od początku.